Telefon od znajomej, bo potrzebne kartki, które dzieci będą sprzedawać pod kościołem. Pieniądze mają iść dla dzieci.
Znalezienie wzoru, dziurkowanie szablonu i zrobienie kartek trwało jeden wieczór. Materiały- kolorowy karton i kordonek z domowych zapasów. Efekt jest taki:
Jeśli znajdę wolną chwilę, zrobię im jeszcze coś na szydełku.
Ostatni raz zajmowałam się tym haftem ponad 20 lat temu. Uczyli go w szkole przy sanatorium w Krasnobrodzie. Nawet nie wiedziałam, że tak się nazywa...
O i efekt świetny!Bardzo ładne kartki.Pozdrawiam wiosennie;)
OdpowiedzUsuńwow Ale fajne karteczki- a jakie pokłady cierpliwości do niego zużyłaś:)
OdpowiedzUsuńŚliczne:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie dowiem się, jak to jest robione.
Pozdrawiam
Zawsze się cieszę, kiedy uświadamiam sobie, że zostało mi coś do nauczenia!
OdpowiedzUsuń