Wreszcie udało mi się zapleść małej włosy na tyle, że przez kilka godzin się nie posypało i wyglądała w nich ślicznie, a po drugie - była w bolerku, które zrobiłam jej ponad dwa lata temu i - sami zobaczcie:
Jednak coś mi się udało;)
Dziewczynki dały z siebie wszystko, ale i późna pora, i oczekiwanie na występ robiły swoje. Gabrysia ziewała raz po raz. Ale i tak tańczyła pięknie. Na zajęcia baletowe chodzi od początku tego roku, uwielbia nową "ciocię" i jeśli jest niegrzeczna, to wystarczy zagrozić, że nie zawieziemy jej na balet. Od razu pomaga:)
Poza tym skończyłam sporo rzeczy. Narzuta, która dostarczyła mi najwięcej przeżyć, jest już u właścicielki, dorabiam do niej poduchę. Zimowych rzeczy dla dzieci nie pokazywałam jeszcze na blogu, a już czas je prać i pakować w pudła, żeby zrobić miejsce tym na cieplejsze dni.
Mam coraz więcej pracy, w starych grupach MathRiders pojawiają się nowi uczniowie, biznesplan lada dzień ma wrócić z tłumaczenia i powędruje w świat. Najważniejsze, że do przodu.
Dziękuję, że do mnie zaglądacie. Pozdrawiam serdecznie:)
PS. O bolerku jest na moim starym blogu TU , TU i jeszcze TUTAJ.
Aż miło popatrzeć. Piękne Ci dzieciaki rosną. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń